wtorek, 29 września 2020

Angel Beats

 


Oh, Angel Beats… Jedno z moich pierwszych anime, do którego powracałam nieskończoną ilość razy. Wiele osób twierdzi, że jest to produkcja znacznie przeceniana i nie ma w sobie nic wybitnego. Czy jest to prawda? Nie mi to oceniać. Jeżeli mam być szczera - bagaż emocjonalny, jaki niesie ze sobą to anime zawsze będzie dla mnie czymś niesamowitym.


Przedstawiona w Angel Beats historia jest wyjątkowa i, w moim odczuciu, ogromnie poruszająca. Nie spotkałam się jeszcze z produkcją tak przeładowaną emocjami, tragizmem postaci i oryginalną fabułą. Gdy patrzę na główną fabułę tego anime z perspektywy czasu, odnoszę wrażenie, że prawdopodobnie tak bardzo spodobało mi się pewnego czasu ze względu na okres buntu, który wtedy przechodziłam. Bądźmy szczerzy; nie ma opcji, żeby zbuntowana nastolatka nie rozsmakowała się w idei walki z niesprawiedliwym bogiem, prawda?


Anime już na samym początku zaczyna się w wyjątkowo ciekawy sposób. Towarzyszymy głównemu bohaterowi, który przebudza się nagle w środku nocy; nie ma pojęcia kim jest, gdzie się znajduje, ani jaki ciąg wydarzeń wciągnął go w tę sytuację. Wita się z nim dziewczyna, która celuje karabinem snajperskim w kogoś przechadzającego się po dziedzińcu. Nastoletnia wojowniczka proponuje skołowanemu chłopakowi dołączenie do oddziału walki z Bogiem i zniszczenie anioła, którego ma na celowniku, ponieważ znajdują się w świecie, do którego trafia się po śmierci.

 

Produkcja na wstępie może razić przesadną komedią; mamy przygłupie postacie, których już w pierwszym odcinku jest dość sporo. Każdą wyróżnia jednak wyjątkowy charakter, przez co zapamiętanie ich jest  łatwe i z przyjemnością śledzi się rozwój wydarzeń. Ten za to jest wyjątkowo rozbudowany i widz szybko się przekonuje, że nic nie jest takie, na jakie wygląda, a za całym konspektem walki z niewidzialnym bogiem stoi tak naprawdę coś znacznie, znacznie większego.


Wraz z biegiem odcinków poznajemy przeszłości bohaterów, a te są często naprawdę tragiczne, niesprawiedliwe i ciężko pozostać przy nich niewzruszonym. Całości dopełnia przepiękna muzyka, przy której nawet dziś potrafię się od razu zwyczajnie popłakać. Nie znam lepszego tytułu dla fanów dramatu, lekkiego romansu i nietuzinkowej fabuły.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. Credits: x | x | x